Komentarze: 8
Wstałam o 5:00
Wykąpłam się i ubrałam,strannie ułożyłam włosy,zrobiłam delikatny makijaż,zjadłam sniadanie (poparzyłam sobie język herbatą),strannie spakowałam wszystkie rzeczy do torby...wszystko dopięte na ostatni guzik (nawet nie spóźniłam się na autobus)...Silny wiatr rozwiał włosy,każdy w inną stronę.
7:00
W drodze poczułam,że kręci mi sie w głowie (jak na złosć cały autobus był zapchany), w żoładku zaczęła się burza."Zaraz mi przejdzie"-pomyślałam wsiadając do tramwaju.Jechałam jakaś taka otumaniona,w głowie kręciło się jeszce bardziej."Wracam do domu"-postanowiłam i sięgnęłam po komórkę.Uprzedziłam kogo trzeba,ze mnie nie będzie.W drodze powrotnej albo spałam albo tak mocno się zamyśliłam,bo nic nie pamiętam.
8:00-dom
Zmyłam makijaż,związałam włosy,przebrałam się wygodne ubranie.Od razu zrobiło mi się lepiej...mmm azyl.No i się jedynie najeździłam autobusami jak na jakiejś wycieczce po Warszawie,nadgorliwa turystka...
Jedyna korzyść z wycieczki:zauważyłam niedaleko mojego domu cztery piękne drzewa prezentujące dumnie swoje liście według jasności kolorów.
żółte-pomarańczowe-czerwone-brązowe.Umówiły się czy jak? ;)...cudo
9:00
Ninawidzę mieszkać sama.
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie mieszkania z kimś,wkraczanie z butami w 'mój prywatny swiatek'...
aha... i coś zbyt często myśle ostatnio o seksie...
C.